– Uważa się, że nie ma jednej przyczyny Alzheimera i dlatego trudno jest znaleźć jeden lek, który odwróciłby losy pacjentów. Prawdopodobnie wyhamowanie tej choroby będzie możliwe, jeśli połączymy leki o różnych mechanizmach działania – wyjaśnia dr hab. Jakub Kaźmierski, psychiatra.
Pierwsze objawy częściej widzą bliscy. Pacjent nie pamięta, o czym rozmawiał 10 minut wcześniej, pyta wiele razy o to samo. Chętniej mówi o wydarzeniach sprzed kilku lat, mniej angażuje się w rozmowę na temat tego, co dzieje się tu i teraz. Coś, co kiedyś wychodziło dobrze, np. odrabianie lekcji z wnukami, przygotowywanie obiadów, już nie wychodzi. Zawodzi pamięć krótkoterminowa. Tak wyglądają początki choroby Alzheimera.
Potem dochodzą problemy z nastrojem, snem, apetytem, wycofanie społeczne, zmniejszenie aktywności. Na bardziej zaawansowanych etapach choroby pacjenci zupełnie zapominają, co oznacza dane słowo, jakie jest przeznaczenie przedmiotów i np. szczoteczką do zębów, czeszą włosy. Wciąż nie ma skutecznego leczenia Alzheimera. Leki, które są dostępne, poprawiają nastrój, czasem aktywność, ale choroba postępuje, tylko wolniej.
Lek nie tylko na objawy
Zespół dr. hab. Jakuba Kaźmierskiego otrzymał właśnie 9,9 mln zł dofinansowania na badania kliniczne nad kolejnym lekiem.
– Preparat – fumaran dimetylu – został już przebadany, ale w innym rozpoznaniu. Jest on stosowany u pacjentów ze stwardnieniem rozsianym. Teraz chcemy zbadać, czy może też pomóc pacjentom z Alzheimerem, ponieważ ma on silne działanie antyoksydacyjne, przeciwzapalne – mówi dr hab. Jakub Kaźmierski, psychiatra, kierownik Kliniki Psychiatrii Wieku Podeszłego i Zaburzeń Psychotycznych w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
W mózgu wraz z wiekiem odkłada się szkodliwe białko. Czyli beta-amyloid. Uszkadza on komórki nerwowe i powoduje stan zapalny. Organizm próbuje sobie z nim poradzić i usunąć go. U osób chorych na Alzheimera odkładanie białka zachodzi dużo szybciej i intensywniej, w dodatku może kończyć się uszkadzaniem całych synaps. Ponadto dochodzi do nasilania się tzw. stresu oksydacyjnego, czyli powstawania w obrębie ognisk zapalnych wolnych rodników i uszkadzania komórek nerwowych.
– Badanych było kilkaset preparatów, które miały usuwać szkodliwe białko, ale mimo tego wciąż nie ma leku, który zatrzymuje postęp choroby. Dlatego uważa się, że nie ma jednej przyczyny Alzheimera i stąd trudno jest znaleźć jeden lek, który odwróciłby losy pacjentów. Prawdopodobnie wyhamowanie tej choroby będzie możliwe, jeśli połączymy leki o różnych mechanizmach działania – wyjaśnia dr hab. Kaźmierski.
Preparat, który będzie badał zespół w ramach nowego projektu, działa na mikroglej, czyli nie na same neurony, tylko na komórki, które je otaczają i zapewniają m.in. ich odżywianie.
– Lek ma stabilizować mikroglej i nie doprowadzać do sytuacji, że organizm niszczy neurony. Dodatkowo hamuje on stres oksydacyjny i czynniki zapalne, które są w obrębie beta-amyloidu – wyjaśnia psychiatra. – Mamy więc nadzieję, że lek, który badamy, będzie działał bardziej przyczynowo, nie będzie miał tylko działania objawowego – dodaje.
To nie pierwsze badania nad Alzheimerem, jakie prowadzą specjaliści z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Od dwóch lat testują też metodę RTMS, czyli przezczaszkową stymulację magnetyczną. Do tej pory stosowano ją w leczeniu depresji. Na czym polega? Pacjent siedzi w fotelu, może słuchać muzyki, oglądać film, rozmawiać. Do określonego miejsca na głowie lekarze przystawiają mu specjalną cewkę. Generuje ona impulsy magnetyczne o bardzo dużej częstotliwości. Mają one zdolność przenikania przez kości czaszki do mózgu i stymulowania jego określonych okolic (siła impulsów wyliczana jest na podstawie algorytmu).
– W ten sposób pobudzamy komórki nerwowe do pracy, stymulujemy je do działań naprawczych – wyjaśnia dr hab. Kaźmierski. Każda sesja trwa około godziny. Pełny cykl daje poprawę funkcji poznawczych oraz zmniejsza inne objawy Alzheimera, m.in. zaburzenia snu. Chorzy sprawniej komunikują się z rodziną. Ten efekt utrzymuje się do roku. – Jest to jednak tylko zmniejszanie objawów, a nie coś co odwraca losy pacjentów – zaznacza Kaźmierski. – Sukces będzie osiągnięty w momencie, gdy połączymy różne metody – powtarza.
Wiek największym czynnikiem ryzyka
Co do potrzeby nowych badań nad kolejnym lekiem nie ma wątpliwości. Statystyki są nieubłagane. Według szacunków w 2050 roku na świecie może być ok. 150 mln osób z otępieniem. Teraz jest ok. 70 mln, a 50 mln z chorobą Alzheimera. Skąd takie przyspieszenie?
Na Alzheimera może zachorować każdy. – Tylko u 3-5 proc. czynniki genetyczne silnie determinują pojawienie się choroby. Wtedy pierwsze objawy tzw. zwiastunowe mogą pojawić wcześniej, nawet po 40. roku życia – zaznacza dr hab. Kaźmierski. U 95-97 proc. pacjentów występuje jednak tzw. sporadyczna postać choroby. To znaczy, że geny (nawet jeśli ktoś miał w rodzinie chorego na Alzheimera) nie przesądzają o niczym.
Ryzyko zachorowania rośnie wraz z wiekiem. Po 85. roku życia na choroby otępienne (najczęstszą jest właśnie Alzheimer) cierpi już co druga osoba. – Żyjemy coraz dłużej, stąd liczba chorych zwiększa się – tłumaczy psychiatra. Od razu uspokaja, że u osób przed 30. czy 40. rokiem życia, które zapominają słów, albo o czymś, co miały zrobić, to niemal na pewno problemy z koncentracją. – Gdy jesteśmy zabiegani, przemęczeni, mamy dużo na głowie, nie kodujemy pewnych rzeczy. Tych rzeczy jest tak dużo, że mózg dokonuje selekcji – wyjaśnia. Zazwyczaj tę chorobę lekarze diagnozują u osób po 65. roku życia.
Oprócz wieku ogólnymi czynnikami ryzyka są: cukrzyca, wieloletnie nadciśnienie, choroba krążeniowa. Czyli wszystko to, co obciąża mózg. – Wtedy rezerwa poznawcza mózgu jest mniejsza i szybciej może rozwijać się choroba – wyjaśnia dr hab. Kaźmierski. Rozwojowi Alzheimera sprzyja również depresja, bo prowadzi do utraty neuronów.
Zaburzenia poznawcze, w tym otępienia, możemy zdiagnozować m.in. badaniem funkcji poznawczych. Można je wykonać u psychologa lub neuropsychologa, najlepiej specjalizującego się w leczeniu choroby Alzheimera. – Jeśli w takich testach nie wyjdzie nic niepokojącego, to możemy je powtórzyć za rok – mówi dr hab. Kaźmierski i apeluje o to, by zgłaszać się na takie badania. W razie diagnozy potwierdzającej Alzheimera można podjąć działania niefarmakologiczne czy podać leki. Gdy choroba jest zaawansowana, leczenie jest mniej skuteczne.
Dieta, sen, ruch
– Regularny umiarkowany wysiłek, dieta, sen. To są truizmy, ale wszystko co możemy zrobić dla naszego serca, będzie działać korzystanie na nasz mózg, a co za tym idzie, może pomóc ustrzec się przed chorobą – mówi psychiatra. Konkretnie w diecie ważne są kwasy omega-3, dobrze byłoby też spać średnio siedem godzin na dobę i unikać przewlekłego stresu, który jest wyjątkowo szkodliwy dla mózgu. Samo palenie papierosów bezpośrednio nie wpływa na wzrost ryzyka rozwoju Alzheimera, ale prowadzi do uszkodzenia drobnych naczyń w mózgu, a to już może obciążać ten narząd. Warto też ćwiczyć mózg, czytając książki, rozwiązując krzyżówki i ucząc się języków obcych.
– Liczba neuronów w mózgu nie jest stała. Może nam ich ubywać np. w wyniku stresu, picia alkoholu, czy złej diety. Ale może nam ich przybywać, np. dzięki nauki języka obcego. Tworząc nowe neurony, tworzymy sobie tzw. rezerwę poznawczą. Jeśli część komórek nerwowych zostanie uszkodzona np. w wyniku choroby otępiennej, te rezerwowe zmniejszą skutki choroby – tłumaczy dr hab. Kaźmierski. – Cały czas w organizmie toczą się dwa mechanizmy: niekorzystne procesy, ale też procesy naprawcze. Pytanie, które będą przeważać – dodaje.
Badania nad nowym lekiem już się rozpoczęły. Na razie zespół jest na etapie zbierania dokumentacji i dopełniania formalności. Pacjenci do badań będą rekrutowani na początku drugiego kwartału 2023 roku. Potrzeba ok. 100 osób. W badaniach bierze udział jeszcze Śląski Uniwersytet Medyczny i Instytut Neurologii. Uniwersytet Medyczny w Łodzi jest liderem konsorcjum.