Nowotwór płuca, żoładka, jelita grubego. Jak wygląda profilaktyka, diagnoza, leczenie?

W ostatnich latach u kobiet lekarze obserwują wzrost umieralności z powodu raka płuc, u mężczyzn – spadek. – Wynika to ze zmian w nawykach palenia – wyjaśnia prof. Damian Tworek, pulmonolog. – Kluczem do wyleczenia jest czas wykrycia choroby, ale też doświadczenie i umiejętności chirurga – dodaje prof. Adam Dziki, do którego trafiają pacjenci m.in. z nowotworami żołądka i jelita grubego.

Rak płuca należy do najczęściej wykrywanych nowotworów złośliwych w Polsce. Według najnowszych statystyk zajmuje drugie miejsce po raku prostaty u mężczyzn i raku piersi u kobiet. – U kobiet obserwuje się tendencję wzrostową, jeśli chodzi o umieralność z powodu raka płuc, u mężczyzn – spadek. – Wynika to ze zmian w nawykach palenia. Dzięki kampaniom antynikotynowym oraz generalnej tendencji do prowadzenia zdrowego trybu życia mężczyźni zaczęli rzucać palenie. Niestety, wśród kobiet obserwujemy odwrotną tendencję. Coraz więcej zaczyna palić wyroby tytoniowe – wyjaśnia prof. Damian Tworek z Oddziału Pulmonologii Ogólnej i Onkologicznej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. WAM.

Wciąż największym ryzykiem zachorowania na raka płuc jest właśnie palenie tytoniu, ale także zanieczyszczenie powietrza. – Rak płuc to choroba osób dojrzałych, zazwyczaj po 60. roku życia, ale to nie zwalnia z obowiązku czujności onkologicznej u młodszych osób. Nasza najmłodsza pacjentka w momencie rozpoznania nowotworu miała 33 lata, nigdy nie paliła. Pod opieką mamy też dwóch niepalących pacjentów przed 40-tką. Wszyscy mają raka gruczołowego płuca spowodowanego zaburzeniami genetycznymi – mówi pulmonolog.

Na Dalekim Wschodzie aż jedna trzecia przypadków raka gruczołowego płuc wywołana jest mutacją jednego z genów, w polskiej populacji to ok. 10 proc. Uważać muszą też osoby chorujące na astmę. Źle leczona, w dodatku u osoby palącej, może być dużym zagrożeniem.

Efektywna i jak najmniej obciążająca diagnostyka

Najczęstszym objawem raka płuca jest kaszel albo zmiana charakteru kaszlu, np. zaczyna się więcej odpluwać, albo zmienia się kolor wydzieliny lub pojawiają się w niej kropelki krwi. Podstawą wtedy jest wykonanie zdjęcia rentgenowskiego klatki piersiowej albo tomografia komputerowa. – Większość zdjęć zlecanych przez lekarzy POZ profilaktycznie, np. chorym na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc albo palaczom, to zdjęcia w jednej projekcji, czyli przednio-tylne, a ok. 20 proc. guzów może się chować za sylwetką serca i może nie być widoczne na takim zdjęciu – przypomina prof. Tworek. Dostęp do tomografii komputerowej jest z kolei dosyć ograniczony. – Nie każdy guz płuca to rak, to może być np. zmiana pozapalna. Tak jak na skórze robią się blizny, tak samo na płucach – uspokaja jednocześnie pulmonolog.

Jeśli u pacjenta zdiagnozuje się już np. pojedynczy guzek, lekarze przeprowadzają operację. W trakcie zabiegu usuwają zmianę, płat płuca, węzły chłonne. – Badania przed zabiegiem nie dają 100 proc. pewności, z jaką zmianą mamy do czynienia. W trakcie operacji u ok. 10 proc. chorych znajdujemy mikroprzerzuty. To drobinki mniejsze niż pół milimetra. Niemożliwe do wykazania za pomocą dostępnych technik obrazowania, ale możliwe do ujawnienia w trakcie operacji i badania histopatologicznego – tłumaczy prof. Tworek.

Dodaje jednak, że metody obrazowania i możliwości uwidocznienia mniejszych zmian i tak znacznie rozwinęły się w ostatnich latach. Popularna i ogólnodostępna jest m.in. metoda EBUS, czyli biopsja węzłów chłonnych albo zmian guzowatych, które przylegają ściśle do oskrzeli podczas bronchoskopii. Dzięki temu można zdiagnozować chorobę, ale też ocenić jej stopień zaawansowania. – Nowoczesne techniki diagnostyczne pozwalają dotrzeć dalej w głąb płuc, nawet do zmian obwodowych – mówi prof. Tworek i dodaje: Chcemy, żeby diagnostyka była efektywna i jak najmniej obciążająca dla pacjenta.

Organizm przejmuje pałeczkę

Kiedy choroba jest w stadium zaawansowanym, możliwości radykalnego leczenia dającego szansę na całkowite wyleczenie są ograniczone. Choć to też się zmienia. – W miejscowo zaawansowanych nieoperacyjnych postaciach nowotworu płuca można zastosować radiochemioterapię uzupełnioną immunoterapią. Roczne leczenie immunoterapią po jedno czasowej radiochemioterapii w trzecim stopniu zaawansowania choroby znacznie wydłuża czas wolny od progresji i czas przeżycia chorych – mówi pulmonolog.

Immunoterapia polega na aktywacji układu immunologicznego pacjenta. Na komórkach nowotworowych znajduje się białko PD-L1, na komórkach układu immunologicznego są specjalne receptory. Interakcja receptora z ligandem białka powoduje uśpienie komórek układu immunologicznego, przez co nie widzą one komórek nowotworowych i ich nie niszczą. Zablokowanie tej interakcji przez leki powoduje aktywację układu immunologicznego – organizm przejmuje pałeczkę i zaczyna zwalczać chorobę. – Dzięki tej metodzie zyskujemy szansę na długotrwałe utrzymanie nawet zaawansowanej choroby z przerzutami pod kontrolą – mówi ekspert. Od kilku lat lekarze stosują także leczenie celowane, czyli szukają mutacji w komórkach nowotworowych. Gdy ją znajdą i określą, mogą zastosować leki ukierunkowane na konkretne mutacje i zaburzenia molekularne.

Rzucenie palenia w każdym wieku wydłuża życie

Sama radioterapia, jak tłumaczy ekspert, również się rozwinęła. Teraz można dokładnie określić dawkę promieniowania, która trafia miejscowo w guza, przez co zmniejsza się ryzyko działań niepożądanych. Radioterapia może również w pewnych sytuacjach zastąpić leczenie operacyjne. – Rak płuca pozostaje groźną chorobą, ale z drugiej strony nasze metody diagnostyki oraz terapii też się zmieniają, ulepszają, co pozwala osiągać coraz lepsze wyniki leczenia – mówi prof. Tworek, ale jak podkreśla, najważniejsze jest jedno: nie palić i pamiętać, że zaprzestanie palenia w każdym wieku wydłuża życie. – Jeśli rzuci się palenie przed 30-tką, to po kilkunastu, kilkudziesięciu latach ryzyko raka płuc zmniejszy się do takiego stopnia, jakby się nigdy nie paliło. Rzucenie palenia po 30. roku życia nigdy już nie da takich efektów – wyjaśnia pulmonolog. Zwłaszcza, że tytoń przyczynia się nie tylko do nowotworu płuc, ale także do raka krtani, pęcherza moczowego czy żołądka.

Wciąż niska świadomość zdrowotna

Gdyby ktoś odkrył przyczynę powstawania nowotworu żołądka czy jelita grubego, to dostałby Nagrodę Nobla – stwierdza prof. Adam Dziki kierujący I Katedrą Chirurgii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi oraz Kliniką Chirurgii Ogólnej i Kolorektalnej.

Prof. Adam Dziki

Można jednak mówić o czynnikach, które zwiększają ryzyko zachorowania na raka, a są to przede wszystkim: wiek (im pacjent starszy tym ryzyko większe), uwarunkowania rodzinne, a w przypadku nowotworu żołądka dodatkowo zła dieta, czyli z produkty sztucznie konserwowane, solone, czy wędzone i znów – tytoń. Częściej na nowotwory żołądka i jelita grubego chorują mężczyźni. – Jeśli w rodzinie występował nowotwór, to należy się zgłosić na badania do lekarza na kilka lat przed tym, w jakim wieku zachorował członek rodziny – tłumaczy prof. Dziki. A te badania w wypadku raka jelita grubego to kolonoskopia, w wypadku raka żołądka – gastroskopia.

Zmiana rytmu wypróżnień, pojawienie się śluzu, krwi w stolcu, uczucie daremnego parcia, do tego nieraz osłabienie, spadek wagi ciała – to najczęstsze objawy nowotworu jelita grubego. Prof. Dziki zaznacza jednak, że nawet jeśli ktoś nie ma żadnych z tych symptomów, to najpóźniej do 50. roku życia trzeba się zgłosić na kolonoskopię. – W Polsce obserwujemy ciągły wzrost zachorowań na raka jelita grubego, bo m.in. świadomość zdrowotna społeczeństwa jest na niskim poziomie. Np. w USA jeśli ktoś nie ma badań profilaktycznych, to wzrasta mu cena ubezpieczenia. Pacjenci więc idą na kolonoskopię, podczas której można znaleźć polipy, czyli stan przedrakowy. Usuwa się je i nowotwór się nie rozwija – wyjaśnia prof. Dziki.

Jego zdaniem pretensje można też tu mieć do lekarzy POZ i przepisów dotyczących ich pracy. A według nich w uproszczeniu jeśli lekarz rodzinny przepisze mniej badań pacjentowi, to wynagrodzenie będzie miał wyższe. – Dlatego trzeba się domagać skierowania na takie badania – podkreśla chirurg. By określić stopień zaawansowania choroby, po kolonoskopii czy gastroskopii, pacjent może mieć rezonans, lub tomografię komputerową i badania laboratoryjne. Dopiero wtedy planuje się leczenie.

Kluczowe doświadczenie chirurga

Jak wyjaśnia ekspert, w wypadku zaawansowanych nowotworów jelita grubego zaczyna się od radiochemioterapii albo od radioterapii. Potem pacjent jest operowany. – Chociaż w kilkunastu procentach zdarza się, że guz zanika. Chorzy poddawani są obserwacji. W razie wznowy przeprowadzana jest operacja – wyjaśnia prof. Dziki. Rokowania pacjentów zależą przede wszystkim od rodzaju nowotworu i czasu, w którym go wykryto.

Rak żołądka, niestety, u większości chorych zwykle jest rozpoznawany zbyt późno, już w zaawansowanym stadium. Objawy tej choroby początkowo mogą być niezauważalne i mało charakterystyczne, przez co nie są kojarzone z rakiem. To m.in. uczucie pełności i bóle w nadbrzuszu, szybko pojawiające się uczucie sytości, utrata apetytu i masy ciała. Najczęściej więc jedynym sposobem leczenia jest operacja, która polega na usunięciu żołądka lub jego części i okolicznych węzłów chłonnych. Do tego stosuje się chemioterapię lub radioterapię. Tylko w przypadku wczesnego stadium raka żołądka rozważa się usunięcie zmiany endoskopowo.

Jeśli chodzi o nowotwory jelita grubego, w ostatnich latach coraz częściej stosuje się techniki mało inwazyjne, laparoskopowe, ale zawsze podkreślam, że każdy chirurg, który zamierza leczyć taką techniką, powinien wykonać najpierw kilkadziesiąt klasycznych operacji łagodnych chorób jelit – zaznacza prof. Dziki. – Wiele pacjentów uważa, że jak będą zoperowani laparoskopowo, to będą lepiej zoperowani. To nie jest prawda. Zwłaszcza, jeśli ktoś nie umie stosować tej techniki, to nie wolno tego robić – dodaje chirurg.

Polska w ogonie Europy

Kluczem jest czas wykrycia nowotworu, ale też – jak podkreśla ekspert – doświadczenie i umiejętności chirurga. Operacja raka jelita grubego nie należy do najtrudniejszych. Trwa od 1,5 godz. do 3 godz. (jeśli pojawiają się komplikacje), ale musi ją wykonać doświadczony chirurg. – Pacjent często zgłasza się do lekarza, bo ten obiecał, że go zoperuje laparoskopem, albo bo jest blisko i rodzina go odwiedzi. Nie idzie do ośrodków, które mają doświadczenie. To błąd, bo źle wykonaną operację nie jest w stanie naprawić żadna chemioterapia czy radioterapia – zaznacza prof. Dziki. Dlatego zachęca chorych, by pytali i sprawdzali, jakie ich lekarz ma doświadczenie w leczeniu nowotworów. – W Anglii można sprawdzić, jakie dany chirurg ma wyniki w leczeniu raka. To też jest minusem, bo niektórzy nie chcą podejmować się skomplikowanych operacji, by nie spadły im wyniki, ale w Polsce nie ma w ogóle weryfikacji – stwierdza prof. Dziki.

To – jego zdaniem – jeden z powodów, dla którego Polska mimo najnowszych linii chemioterapii, radioterapii, jest w ogonie Europy, jeśli chodzi o skuteczność leczenia nowotworów. W krajach, które mają najlepsze wyniki, np. w Holandii czy w krajach skandynawskich, jak opowiada chirurg, każdy oddział, który operuje nowotwory, jest raz w roku weryfikowany przez specjalną komisję. Ta analizuje, ile raków zoperowano, ile chorych miało powikłania, jak długo chorzy leżeli w szpitalu i jakie są wyniki leczenia. – Jeśli są wątpliwości, to zabrania się wykonywania takich operacji danemu oddziałowi. W Polsce nie ma weryfikacji tego, kto co potrafi i w jaki sposób leczeni są chorzy. Brakuje kontroli, dlatego poziom leczenia nowotworów w Polsce jest niski – stwierdza prof. Adam Dziki.

Zobacz też:

Skomentuj:

Subscribe
Notify of
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments